Nie pamiętam jak wygląda to w innych firmach. U nas hierarchia jest niesamowicie ważna. Nierówności społeczne są wyraźne jak w orkiestrze symfonicznej. Mimo pracy w biurze zarządu i dosyć odpowiedzialnych zadań, znaczę tyle samo co pyłek na butach Buka. Jestem zupełnie zastępowalna i przypomina mi się o tym codziennie.
Inaczej ma się sprawa z kolegami i znajomymi oraz ich powinowatymi. Są nie do ruszenia. Nie drżą o to, że nagle wręczy się im wypowiedzenie, albo sprawdzi ile godzin dziennie spędzają pisząc bloga w pracy.
Całą resztę można zwodzić i oszukiwać, zmieniać zasady gry w jej trakcie, czepiać się przecinków i strofować w przypływie wściekłości na kontrahentów, oferentów, władze państwowe i fiskusa.
A ja w tym tkwię po uszy i nie kiwam palcem, by to zmienic. Dlaczego? Serio, to nie wy mnie pytacie tylko ja was. No dlaczego?
(Czekam aż moi koledzy ze studiów będą sławni i bogaci.)
Królowa piękna
2 lata temu
Ależ oczywiście,że możesz "wieszco", na wypadek wybitnej nudy w biurze :)))
OdpowiedzUsuńRozumiem,że ta laska na zdjęciach to TY ;)))
I taki śliczny tyłeczek wciśnięty za szafą pod palmą się marnuje :))))
Ty mnie pytasz, dlaczego?
Bo trzeba płacić rachunki i mieć na tak zwane życie, niestety. W innych okolicznościach, np posiadania perspektywy rychłego spadku po dziadku, można by śmiało i dumnie wykazać się odwagą cywilną, oraz błyskotliwą elokwencją miażdżącą układy.
Ale... przecież możesz sobie dla podniesienia klapniętego morale do woli powyobrażać takie sceny. Jestem z Tobą :)
Ach, dziękuję.
OdpowiedzUsuńTwoja odpowiedź jest oczywiście moim niezasłużonym usprawiedliwieniem. Z pewnością stać by mnie było na wysiłek poszukania lepszej pracy. Ale z tej nudy wpadłam w marazm.
Co do zdjęcia, to powiedzmy sobie - ja w wersji wishful thinking. (chodzi oczywiście o ubranie,bo cała reszta - jak najbardziej).