niedziela, 27 lutego 2011

6.

Nie pamiętam jak wygląda to w innych firmach. U nas hierarchia jest niesamowicie ważna. Nierówności społeczne są wyraźne jak w orkiestrze symfonicznej. Mimo pracy w biurze zarządu i dosyć odpowiedzialnych zadań, znaczę tyle samo co pyłek na butach Buka. Jestem zupełnie zastępowalna i przypomina mi się o tym codziennie.

Inaczej ma się sprawa z kolegami i znajomymi oraz ich powinowatymi. Są nie do ruszenia. Nie drżą o to, że nagle wręczy się im wypowiedzenie, albo sprawdzi ile godzin dziennie spędzają pisząc bloga w pracy.

Całą resztę można zwodzić i oszukiwać, zmieniać zasady gry w jej trakcie, czepiać się przecinków i strofować w przypływie wściekłości na kontrahentów, oferentów, władze państwowe i fiskusa.

A ja w tym tkwię po uszy i nie kiwam palcem, by to zmienic. Dlaczego? Serio, to nie wy mnie pytacie tylko ja was. No dlaczego?

(Czekam aż moi koledzy ze studiów będą sławni i bogaci.)

piątek, 4 lutego 2011

5.

Nie tylko ja się nudzę. Praktycznie całe biuro pogrążone jest w wacie, która nie pozwala na gwałtowniejsze ruchy, na treźwe, szybkie myślenie i reagowanie na sytuację. Cała akcja odbywa się zazwyczaj w zwolnionym tempie, łącznie z dziwnie rozciągniętym, obniżonym głosem telefonu i odbierającej go sekretarki.

Jedyny Pan Buk porusza się szyko, nerwowo, bezszelestnie, zaskakując mnie zazwyczaj swoją obecnością za moją szafą, w moim świecie pełnym skórek od banana, ogryzków, pustych kubków po kawie, słonecznika, samolotów układanych z dokumentacji przetargowej i róż origami z notatek służbowych.

Każdy inny członek naszej społeczności biurowej szanuje moją prywatność i zanim do mnie zajrzy chrząknie, kaszlnie lub przynajmniej ostrzeże narastającym odgłosem podkutych racic na kaflach w holu. Wtedy przebijam się z mozołem przez watę i sprzątam wszystko, co leży na wierzchu, przełączam karty OgnistegoLisa na strony rządowe, urzędowe lub przynajmniej naszą własną.

Ten sam rodzaj ospałej paniki ogarnia wszystkich innych w podobnej sytuacji. Oprócz BJ, oczywiście, która kontroluje wszystko, co dzieje się w biurze, a przynajmniej bardzo się stara. Strzyże uszami w każdą stronę, przy najmniejszym choćby szeleście. Podzielna uwaga to błogosławieństwo. A może przekleństwo?

Moja praca jest stresująca.